4 lut 2012

Nieprzewidziana kolej rzeczy

To, co ostatnio dzieje się w naszym życiu można tak właśnie nazwać - nieprzewidziana i nieoczekiwana kolej rzeczy.
Dzieje się dziwnie, złośliwie i wcale nie pozytywnie a denerwująco, jak nie wiem co. Na początku roku postanowiłam uszyć coś nowego miałam, wenę na lalkę lub serduszko. Włączam maszynę - nic, cisza jak makiem zasiał - odmówiła mi swojej współpracy. Cóż zdarza się. J. przejął się i naprawił ja, okazało się, że to przewód.

Kilka dni później współpracy odmówił nam ekspres do kawy, który u nas w domu jest sprzętem tyleż potrzebnym, co wręcz niezbędnym. Bez kawy i to dobrej, nie jakiejś rozpuszczanki, nie możemy wprost żyć. Tak nam się wydawało, bo od jakichś trzech tygodni żyjemy, popijając rozpuszczankę ze spuszczoną głową i smutnym spojrzeniem.
W ubiegły piątek jechałam sobie do pracy spokojnie i radośnie, na dworze temperatura 18 na minusie. Nagle trach i coś mnie ściąga w lewo. Zjechałam na pobocze- przebita opona. Biorąc pod uwagę temperaturę powietrza byłam trochę skołowana, co tu robić. Nadmienić powinnam, że dzień wcześniej, przez wrodzone roztargnienie zostawiłam w pracy telefon. Wróciłam do domu po J (chwalmy Pana miałam blisko), z jego telefonu zadzwoniłam do koleżanki z wielką prośbą, żeby wstąpiła po mnie jadąc do pracy i poszliśmy ratować oponę. J. zmieniał koło na zapasowe, które okazało się również flakiem, a ja postałam na mrozie godzinę czekając na koleżankę. Pozytywem jest to, że nie odmówiła mimo, że musiała jechać okrężną drogą.

Dziś rano oczarowana pięknem mojego hiacynta i urzeczona wschodem słońca, chciałam utrwalić je dla potomności. Biorę aparat - oj nie działa, obiektyw się popsuł. Co za niespodziewany zbieg okoliczności.
Do tego momentu mówiłam - to jest życie, byłoby nudno, będzie co wspominać itd., ale kiedy pół godziny temu okazało się, że brytfanna, w której włożyłam do piekarnika kaczkę, pękła na dwie części, straciłam wigor i dobry nastrój. Cały piekarnik zalany był kaczym tłuszczem o temperaturze wrzenia, dom pełen dymu, i ...co będzie na obiad? Teraz kaczka dopieka się na blasze, a ja zastanawiam się, co mnie jeszcze czeka. Chciałam tylko powiedzieć, że nie potrzebuję już szybkich zwrotów akcji, mam ich nadmiar i proszę- losie odwróć się, no już, raz raz bez ociągania. Ja chcę spokoju i nudy. Proszęęęęę!

P.S Zapomniałam dodać, że w poniedziałek wracając z pracy przekroczyłam dozwoloną prędkość i zostałam namierzona oraz sfotografowana przez urządzenie namiarowe, homologowane oczywiście. W piątek otrzymałam wezwanie do straży miejskiej, aby złożyć wyjaśnienia. I co powicie? Czy ktoś mnie przebije? Pozdrawiam niemniej jednak pozytywnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz