Czasem są takie dni, że człowiek potrzebuje czegoś małego i
ślicznego dla przyjemności. Tak po prostu dla poprawy nastroju. Tak już mam
czasami, że nie mogę odpuścić, nie chodzi o nic spektakularnego, ani znaczącego
tylko o mały polepszaczyk. I właśnie tak w moim domu pojawia się wiele małych
przedmiotów, bez których oczywiście można żyć i to nawet świetnie, ale z nimi
żyje się piękniej, lepiej, cieplej, radośniej. Dziś nabyłam w drodze zakupu
osłonkę na doniczkę. Osłonka nie osłonka ładna była i koronkowa, więc ją kupiłam.
Przyniosłam do domu, włożyłam do niej świeczkę i sami zobaczcie. Jest cudna,
nieskromnie mówiąc. Płomień świecy pięknie prześwieca przez koronkowy rant. W
jadalni pojawiły się świetlne refleksy. Jak miło i odprężająco. Do tego małe espresso
w cudnej filiżaneczce podarowanej przez kogoś z potrzeby serca i jest pięknie. Jak
ja lubię takie chwile.
Pozdrawiam ciepło i lawendowo w kolorach budyniu malinowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz