29 gru 2013

Piesek - Aniołek...Kiełbasa i fiołek :)

Wyjechaliśmy na Święta, poświętowaliśmy miło, wróciliśmy. 
Życie powoli wraca do normy. 
Od dłuższego czasu chciałam uszyć psa, ale brakowało mi czasu, dobrej organizacji, nie wiem czego... 
Tęskniłam za tymi moimi stworkami szytymi. Udało się! Miałam wolną chwilę i jest.  Przecież pies musi mieć aniołka, takiego troszkę stróża :) 
Nasz pies sam jest prawie aniołem, na prawdę. Jest grzeczny, miły dobroduszny i bardzo spokojny. 
Wprawdzie czasem kradnie jedzenie i zjada pierniki z choinki, ale przecież nawet anioły mają słabe punkty. 
Nie przywiązujmy wagi do takich drobnostek :) Tak czy siak anioł psu się należał. 




Zawisł nad jego posłaniem i czuwa. 
Wszyscy rodzinnie kochamy naszego psa, 
razem z jego aniołem.
Zaglądającym tu życzę cudownej Nocy Sylwestrowej i ciepło pozdrawiam :)
Do siego Roku Kochani!

22 gru 2013

Dobrych Świąt

Jak co roku na Święta wyjeżdżamy do rodziny. Pakujemy prezenty, jedzenie, ubrania 
i obładowani wyruszamy. 
Będzie wesoło, gwarnie wśród kolęd i śmiechu. Zjemy barszcz z uszkami i karpia, a na deser kutię. 
Pies nasz na pewno podkradnie pierniczki 
z choinki - rabuś jeden. 
Cieszę się, że możemy być razem, że wszyscy są zdrowi i mamy to szczęście, że dobrze czujemy się 
w towarzystwie rodzinki. 
I niech tak będzie. Niech tak będzie długo, bez zmartwień i trosk.


Życzę Wam cudnych, spokojnych Świąt. Niech spełnią się Wasze marzenia. Spędzajcie Święta tak, jak lubicie bez stresu i naprężeń, 
z uśmiechem na twarzy i radością w sercu.
Niech nic Was nie martwi, a wszystko cieszy, tak, jak bywało w dzieciństwie. 
Przesyłam świąteczne pozdrowienia i do naszego następnego :)

15 gru 2013

Nasz przerywnik...

W pewną szarą i deszczową sobotę umieściliśmy naszego psa u dziadków i ruszyliśmy w drogę po oddech i słońce. 
Przebyliśmy tysiąc kilometrów i znaleźliśmy się w bajce. 
Słońce, ośnieżone góry i tylko my. Bez tłumów, bez stresów i hałasu. Zapomnieliśmy o wszystkich obowiązkach.
Byliśmy sami w wielkim hotelu, na górskich stokach też byliśmy sami, nawet w pizzerii- tylko my i pan kelner. 



To jest urok wyjazdu przed sezonem. 
Tak lubimy. Nie brakowało nam towarzystwa, nie nudziliśmy się. 



Przeczytaliśmy dwie książki Anny Czerwińskiej "GórFanka". Świetne i godne polecenia pozycje o wspinaczce wysokogórskiej.
Cisza nam się podobała i ten luz przy wyciągach. 
Szusowaliśmy po wspaniałych trasach, wśród cudnej przyrody i tego życzę każdemu. 



Nawet szalejący Ksawery nas ominął, powiał troszkę strącając z drzew resztkę śniegu i tyle go było... 





Wróciliśmy z tej bajki z nowymi siłami, słońcem w sercu i nadzieją na piękne Święta.
To był nasz mały przerywnik, takie krótkie wyłączenie. Potrzebne nam było bardzo. 
A teraz siup do rzeczywistości.

*

Chciałam jeszcze powiedzieć, że czekało na mnie wyróżnienie nie tylko od lubię sobotę, ale też od Natalii z Wonnego Wzgórza :)
Jeszcze raz dziękuję Wam serdecznie. 
Zawsze mam problem z wytypowaniem blogów do wyróżnienia, zatem proszę częstujcie się moi mili, kto chce i ile chce. 
Czujcie wszyscy wyróżnieni :)
Mocno pozdrawiam i życzę miłego tygodnia.

9 gru 2013

Biscotti i szara...

Coraz mniej mnie tu. Wiem, wiem powiecie, że zbliża się magiczny moment drugiej rocznicy 
i tak ma każdy. 
Może tak. 
W każdym razie mało mam energii na pisanie 
i fotografowanie. 
Mam nadzieję, że to stan przejściowy. 
Dobrze, że mam jeszcze ochotę coś robić. Ostatnio zrobiliśmy sobie mały, rodzinny przerywnik od wszystkiego. 
Przerwa - takie małe "piiip" od pracy 
i szkoły, i wszelkich powinności. 
O tym "piiip" napiszę kiedyś, bo jest o czym :) 
Przed przerwą jednak upiekłam biscotti do kawy dla nas i jako malutki upominek dla naszych przyjaciół. 


Byłam z nich bardzo dumna. To dobry pomysł. Piecze się je, chowa do słoika i się je ma, 
a kiedy wpadają niespodziewani goście się je podaje do kawy. 
Do biscotti dokładam bransoletę koloru szarego. Od pewnej mamy dla córki. 
Podobała się i mamie i córce :)


 Chciałam jeszcze powiedzieć, że zostałam obdarowana wyróżnieniem, co jest jak wiadomo bardzo miłe:)



Lubię sobotę - serdeczne dzięki, za inspirację też:)
Na nominację proszę poczekajcie chwilkę. 
To nie takie proste.

Życzę wszystkim miłych przygotowań do Świąt 
i do naszego następnego :)

17 lis 2013

Książki, książki...

W ubiegłym tygodniu byłam chora. 
Chodziłam z kąta w kąt zakatarzona
i podciągająca. 
Nastrój mój był bardzo średni, delikatnie mówiąc. Natala miała urodziny. Miała być rodzinna impreza, tort i fajna zabawa. Niestety nie było, plany gościom nie wypaliły. Tak więc obie miny miałyśmy nietęgie.
I jak to z niespodziankami bywa nagle 
i niespodziewanie miły pan listonosz przyniósł nam dwie przesyłki. 
Jedna dla Natali druga dla mnie. Niespodzianki to my lubimy bardzo. 
Wyobraźcie sobie, że obie dostałyśmy książki.
Moja przyjechała z Warszawy od przemiłej Patrycji ze smakołyków alergika.

Powiem Wam, że z Patrycją znamy się prawie od początku mojego bloga czyli blisko 2 lata. Jest przemiłą dziewczyną, która każdy przepis potrafi przystosować dla alergika. 
Kiedy Natala miała ostrą dietę, jej przepisy ratowały nam życie. 
Jako zapracowana i zmartwiona mama, mogłam darować sobie godzinne poszukiwania w sieci odpowiednich przepisów. Wiedziałam, że u Pati znajdę w mig coś pysznego i bezpiecznego do upieczenia. 
Przepisy Patrycja dostosowuje tak, że żadna alergia nie ma szans :)
Teraz można, te przepisy mieć na wyciągnięcie ręki.  
Można je nabyć TU

Właśnie ukazały się w pięknie wydanej książce. Jak ja lubię takie śliczne książki. 
Trzymać twardą, prawie aksamitną okładkę, otwierać te strony z pięknymi zdjęciami na kredowym papierze. Sama przyjemność.




Wszystkie przepisy na te pyszności są też dużo zdrowsze niż klasyczne pyszności. 
Mają zamienniki cukru, mąki pszennej. 
Sami zobaczcie naprawdę warto :)

I właśnie tą książkę dostałam w dniu, kiedy było mi źle. Oczywiście nie muszę pisać, jak to podziałało na moje samopoczucie.

A Natala? Natala dostała prezent od przemiłej Ingi, jej brata Kacpra i ich mamy, z którymi to spotkała się w lecie, będąc u Joli i Tomka w Jolinkowie

Ta historia w życiu Natki jest magiczna. 
Była w tym cudnym miejscu z ludźmi o otwartych sercach i mądrych głowach. 
Wiele się nauczyła. Mogła przebywać 
w otoczeniu pięknych gór ze swoimi ukochanymi zwierzętami.
Natala tak bardzo ucieszyła się prezentu :)



Bardzo, bardzo dziękujemy 
Wam Kochane Dobre Duszki 
za prezenty 
i natychmiastową zmianę nastroju :)

3 lis 2013

Ja się pytam...

Ludzie, czy można zapomnieć podać gościom sałatkę? Czy można jej nie podać, mimo że specjalnie na okoliczność przyjścia gości zrobiło się ją własnoręcznie w charakterze dodatku do tortilli? Odpowiadam - można, a jakże! 
Jest to możliwe pod warunkiem, że jest się mną. Sałatkę zrobiłam, następnie zamknęłam w pojemniku i wyniosłam do chłodnego miejsca żeby się przegryzła. I tak sobie w tym chłodnym miejscu stoi po dziś dzień. 
Tortille zjadając przez myśl mi nie przeszło, że coś tu nie halo. Przeciwnie były smaczne, udały się, wszystko ok, tylko ta głupia została w chłodnym miejscu. Goście Swojaki, znają mnie nie od dziś, a jak wczoraj skonstatowaliśmy od lat się znamy dwudziestu pięciu. Macham ręką mówiąc "trudno", w końcu po tych latach wiedzą z kim się zadają. 
Takie wypadki się zdarzają. Tak jak zdarza się, że zostawię kartę płatniczą w sklepie, telefon w pasmanterii lub w pracy, kurtkę u teściów, aż dziw że dziecka nigdzie nie zostawiłam. 
No teraz to problem znika, wszak dziecko nastoletnie chętnie samo gdzieś się zostawi, dla draki;)
 Pozdrawiam wszystkich ciepło i idę sałatkę zajadać.


PS Sernika znanego powszechnie pod wdzięczną nazwą "Isaura" nie zapomniałam podać, cieszył się dużym powodzeniem u Gości :)

2 lis 2013

Jedyna taka

Wiem, że może jestem monotematyczna ostatnio. Ale nic na to nie poradzę, że lubię sutaszować. 
Najbardziej kręci mnie to, że żadna moja praca nie powtarza się, nie ma dwóch takich samych bransolet ani kolczyków. 
jedyne takie...
Dobieram 
te sznurki, łączę z koralikami, myślę, zastanawiam się czy pasuje, czy nie wygląda zbyt pstrokato albo mdło. 
Jedno wiem - nie lubię symetrii. 
Zdecydowanie wolę jej brak.

Ostatnio zrobiłam bransoletę do kolczyków stworzonych już jakiś czas temu. 
Zieleń z turkusem, odrobiną żółci i szmaragdu.
Na kamieniu z chorwackiej plaży prezentuje się dosyć naturalnie.



A teraz idę przyjąć naszych przyjaciół.  Będziemy prowadzić długie rozmowy przy drinku i świetle świec i zajadać tortille :)

31 paź 2013

Jazda...

Czasu mi brakuje na wszystko. 
Moja babcia mówiła, że czas jest, tylko organizacja zła. 
No może i racja. 
W każdym razie jakoś tak się dzieje ostatnio, że albo sutaszuję, albo jazdę na rowerze 
z rodziną uprawiam albo czytam i pyk mija tydzień, pyk mija drugi. 
Upływ czasu mnie zaskakuje i niemoc dziwną powoduje. 
Nic to - stwierdzam dziarsko i zaległości nadrabiam w piśmiennictwie blogowym, bo mi się czytelnicy dopominać zaczynają :)
Jazda na rowerze całkowicie nas pochłonęła. 
Czekamy tylko na sobotę wypatrując we wszystkich wiadomościach jak kształtuje się pogoda. 
Zabieramy rowery na dach i jedziemy rano przed siebie samochodem. 
Zatrzymujemy się gdzieś na parkingu leśnym 
i jazda rowerami przed siebie. 
Zwykle robimy pętle około 30 - 50 kilometrowe. Znamy już świetne trasy w okolicach Milicza, Środy Śląskiej, a nawet Wzgórz Trzebnickich. Stawy Milickie kochamy całym sercem 
i przemierzamy chyba najczęściej. 
Mamy w planie zakup lornetki, żeby podglądać ptaki. 
Swoją drogą w życiu nie widziałam takiej ilości ptactwa wodnego na raz. 
A jak to się człowiek rozwija podczas takiej jazdy. 
Na przykład, czy ktoś z Was potrafi wytropić grzyby jadąc na rowerze? 
No właśnie, a ja owszem.
Widzę je kątem oka, alarmuję rodzinkę i cyk grzyby na sosik są. 
Radość jest. 
Dla mnie radość największa jest, kiedy wreszcie przystanąć można i zjeść to, co małżonek przygotowuje. 
Kanapki z serem po 15 km. przejechanych na rowerku smakują wyśmienicie i nawet bezkarnie można zjeść batonik, bo przecież kalorie spali się raz dwa. 
I tak nam ta pogodna część jesieni na dwóch kołach przejechała nie wiadomo kiedy. 
Miło, że razem i rodzinnie. 


Wszystkich mocno pozdrawiam i obiecuję być bardziej systematyczna :)

PS Wczoraj w kinie byłam. Momenty  były :) Grawitacja. Film świetny. Trzymał w napięciu i happy end był. Najbardziej podobały mi się zdjęcia Ziemi z kosmosu. Cudowne i fascynujące. 




6 paź 2013

Chłodny komplet...

To miał być komplet - bransoleta i wisior. Kolory chłodne, może turkus, granat 
i koniecznie białe, okrągłe kamyki. 
Dla długowłosej, uśmiechniętej blondynki. Proszę bardzo. 
Widziałam błysk w jej oku, kiedy zobaczyła co zrobiłam. 
I właśnie dla tego błysku i uśmiechu warto działać.








Dziś piękna niedziela zalana słońcem. 
Nie będziemy siedzieć w domu. 
Pojedziemy na rowerową wycieczkę. 
Trzeba cieszyć się każdą chwilą ze słońcem. Ranki już przypominają, że jesień jest nie tylko złota i piękna.

Wszystkim zaglądającym i komentującym przesyłam serdeczności, pięknej jesieni
i do następnego :)

25 wrz 2013

Nasz robal

Natala i ja. Siedzimy w długim ciemnym korytarzu. Jeszcze trochę śpiące, a trochę zamroczone adrenaliną. Czekamy na zastrzyk Dexavenu. Może pomoże.
- Mamo, dlaczego ja muszę mieć tą alergię? Dziś sprawdzian z chemii i miałam przygotować prezentację.
- Córko to geny niestety, alergia była tobie pisana, próbuje się uśmiechać. A niech to! Nie poszłam do pracy. Znów będę musiała odrobić, plany pokrzyżowane. Ciekawe czy zastrzyk pomoże, oby.
- Nie mogłam mieć czegoś innego, jakiejś innej choroby tylko to cholerstwo. Jak ja mam żyć? Patrz jak wyglądam!
Tak, myślę - wygląd na pierwszym miejscu oczywiście, to taki wiek :) Żeby tylko nie zaczęła puchnąć.
- Córeczko nie wyglądasz źle, to tylko takie małe plamki, taka salamandra plamista jesteś moja :)
- Nic nie mów mamo proszę Cię, jakakolwiek inna choroba tylko nie to cholerstwo...

Nagle do poczekalni wjechał wózek. Na wózku kilkunastoletni chłopak, poskręcany. Porażenie spastyczne czterokończynowe, na moje oko terapeuty mowy. 
Nie mówi, wydaje dźwięki, krzyczy pojedyncze głoski. Mama dość skrępowana spokojnie tłumaczy "nie krzycz, nie będzie bolało, no już masz, masz..." dostał szeleszczący worek, chyba to go uspokaja. 
Weszłyśmy do gabinetu, pielęgniarka zrobiła iniekcję. 
Natala dzielnie zniosła zabieg. Wyszłyśmy na korytarz. Usiadłyśmy żeby się pozbierać.

- Mamo wiesz, dobrze, że to tylko alergia. Każdy chyba ma swoją "alergię", no nie? 
Coś, z czym musi sobie poradzić i nauczyć żyć.
- Tak Natalko każdy ma coś, z czym musi żyć.

Wieczorem trafiłyśmy na izbę przyjęć. Pięć dni w szpitalu. Czasem tak jest, trzeba sobie radzić ze swoimi słabościami, chorobami. 

Ciocia Niunia zawsze mówiła: 
"Każdy ma swojego robala, co go gryzie". 
Może to dobrze, że nasz robal przynajmniej zaleczyć się daje.

W weekend odreagowaliśmy stresy w górach. Góry, mgła i my. Było cudownie. Jesienny dzień spędzony na szlaku. 
To lubię. 
Umysł zresetowany, dosłownie. 
Myślałam tylko gdzie postawić kolejny krok i "jak tu ładnie". Bardzo dobry pomysł, taka jesienna melancholia w górach. 
Już dobrze, córka zdrowa, nerwy uspokojone, można żyć dalej...







Do następnego! 





2 wrz 2013

Koniec wakacji, koniec przyjemnego nicnierobienia. 
Nowe obowiązki, nowe wyzwania przed nami. Nastawiam się pozytywnie,
 powtarzam "będzie dobrze". 
Podział obowiązków w rodzinie został przeprowadzony. 
Będzie dobrze. 
Przed nami jeszcze kolory jesieni, wysyp grzybów w lasach i babie lato i jesienne smakołyki. 
Mamy nadzieję na ciepłą i pogodną jesień. 
Na razie jeszcze w pamięci wakacyjne krajobrazy i morskie klimaty. 

Zrobiłam bransoletę "dla dziewczyny marynarza" - w stylu marine. Czerwień, granat i szary, klasyczne połączenie.
W jesienne dni przypomni mi morską bryzę 
i pełne słońca ranki na plaży.




Życzę Wam miłego i pięknego tygodnia :)
Do następnego.

25 sie 2013

Szara eminencja - part one :)

Szara eminencja powstała dla Dziewczyny, która ostatnio bardzo lubi szary kolor. 
Muszę przyznać, że sutasz w szarościach ujął mnie. 
Ma w sobie spokój i klasę. 
Wygląda elegancko, ale pasuje świetnie do jeansu
 i codziennych ubrań z lnu i bawełny.
Mały drobiazg, niewielki dodatek poprawiający nastrój.  
Na pewno nie jest ostatnią szarą eminencją 
w moim wykonaniu. 




A tu zdjęcie dokumentujące proces tworzenia :) - w tle nasz kudłaty mistrz drugiego planu.
Pozdrawiam mocno i do następnego.




20 sie 2013

Odpoczęliśmy

Wróciliśmy... 
Było cudnie... 
Dwa tygodnie razem, w pięknych okolicznościach. 
Przed wyjazdem dużo się działo i byliśmy zwyczajnie zmęczeni, marzyliśmy o leniwych popołudniach przy winie i słonecznych rankach nad morzem. 
Jak zawsze tam - było tak, jak sobie wymarzyliśmy. 
Lubię te kamienne domy z drewnianymi okiennicami i zapach drzew piniowych, smak dojrzałych fig i widok oliwnych gajów 
i winnic. 
Odpoczęliśmy. 
Wróciłam z głową wolną i pełną pomysłów. 
Pod powiekami mam jeszcze te śliczne krajobrazy i lazur morza. 
Co tu dużo pisać, lepiej zobaczcie...












Nie marnowałam czasu i sutaszowałam na plaży, dlatego już niedługo zapraszam na niespodziankę :) 
Ale na razie cicho sza!
Mocno wszystkich pozdrawiam i do następnego :)

29 lip 2013

Tęcza na dłoni...

Jaki kolor lubisz najbardziej? 
- Hm, bardzo trudne pytanie. 
Nie mogąc się zdecydować zrobiłam tęczę. Tęczowa bransoleta kojarzy się z latem 
i pasuje do wielu ubrań. 
Najbardziej do jednolitych sukienek. 
Polubiłam ją.




A Ty jaki kolor lubisz najbardziej?

Pozdrawiam letnio i upalnie, do następnego!

27 lip 2013

Cudny dzień...

Wysiedliśmy na parkingu zalanym słońcem. 
Dzień był cudny, słońce, błękitne niebo, 
po którym płynęły białe obłoczki jak z waty cukrowej. 
To był początek naszej niedzielnej, pieszej wycieczki w Dolinie Baryczy. 
Nasi Przyjaciele, my i nasz pies. 
Najpierw obejrzeliśmy parowóz kolejki wąskotorowej, uroczy budynek stacyjki, 
potem już w drogę. 
Szliśmy przez zieloność prowadząc miłe pogawędki i śmiejąc się co chwila. 
Piękne widoki, chłodny cień, kilkusetletnie drzewa i stawy obok. 
Od komarów i gzów opędzaliśmy się gałązkami, inaczej się nie dało -  jedyny minus naszej wyprawy. 
To był świetny dzień, takie chwile się pamięta. 
Krótkie momenty - ciasto z wiśniami nad stawem, rozłożysty stary dąb tuż nad wodą, motyla, ważkę, gęganie dzikich gęsi w oddali.

















Życzę Wam samych cudnych dni...
Do następnego :)