Na wszystkich okolicznych blogach bulgocą przetwory na zimę. Owocowe plony trwają sobie w najlepsze. Jak kto ma swoje owoce - to mu dobrze, jak nie - to musi dostać od jakiejś dobrej duszy, tak jak ja.
Dostałam agrest od cioci Basi to sobie zrobiłam chutneja, a co! Chutnay brzmi obco, ale smakuje dobrze, szczególnie z mięsami różnymi i wędlinką. To taki owocowy dodatek do mięs.
Pochodzi z Indii, stąd jego orientalny smaczek i zapach.
Najpierw dostałam agrest, potem odbyłam rowerową wycieczkę do sklepu z przyprawami świata, potem Natala odszypułkowała sprytnie owoce (dobre dziecię), no i wspólnymi siłami otrzymałyśmy trzy słoiczki chutneja.
Trochę zastanawiające, bo robiłyśmy z 1 kilograma agrestu, a w przepisie wyraźnie stało, że trzy słoiczki to uzyskuje się z 1/2 kg owoców. Co tam! Może odparowałam zbyt mocno, albo słoiczki zbyt obszerne?
Ważne, że jest!
Idealny dla zwolenników ostrych, aromatycznych, słodko-kwaśnych smaczków.
Chutnay agrestowy Nigelli
Należy wziąć:
- 1/2 kg agrestu umytego i odszypułkowanego
- 1 cebulę drobno posiekaną
- 2 łyżeczki drobno posiekanej chili bez pestek
- 2 łyżeczki drobno posiekanego imbiru
- 1 łyżeczkę kurkumy
- 1/2 łyżeczki mielonych goździków
- 1 łyżeczkę mielonej kolendry
- 1 łyżeczkę mielonego kminu rzymskiego
- 1 1/2 łyżeczki soli
- 25 dag cukru demerara (dałam zwykły)
- 350 ml. octu jabłkowego
Wszystkie składniki i przyprawy włożyć do garnka i dokładnie wymieszać. Gotować na średnim ogniu, dość żwawo 35 - 40 min.aż zgęstnieje i niektóre owoce popękają i puszczą sok.
Gorące zamknąć w słoiczkach. Pasteryzować 5 min.
Jeść po 2 miesiącach jako dodatek do szynki, serów, mies i wędlin.
Przepis dołączam do akcji: http://durszlak.pl/akcje-kulinarne/domowa-spizarnia-lipiec#.
Swoją drogą takie przetwory mogą być świetnym prezentem dla kogoś bliskiego, nie sądzicie? Fajnie jest dostać coś, co wymagało pracy, zaangażowania i czasu, i wiedzieć że ktoś zrobił to właśnie dla ciebie.
♥
A poza chutneyem własnoręcznie uczyniłam również nalewkę z wiśni (dostanych od teściów), ogórki kiszone, ogórki w zalewie musztardowej, galaretkę agrestową (z reszty agrestu) i cud miód konfitury truskawkowe.
A co!!! Będzie co podjadać i podpijać zimą. Plany mam jeszcze bogate i dalekosiężne.
A teraz o niespodziance.
Dostałam najprawdziwszy prezent. Po powrocie z wakacji czekały na mnie próbki różnistych herbat od Czasu na herbatę Tutaj. Bardzo miła niespodzianka, herbaty wszelakie lubię i doceniam, szczególnie w czas jesienno-zimowy. Sześć paczuszek, a w każdej aromatyczne specjały. Zapach cudny i te nazwy wymyślne: Serce Matki, Miłosny Uśmiech, Madam Butterfly.
Mniam!
Serdecznie dziękuję za ten miły gest, sprawił mi wielką przyjemność.
Pozdrawiam znad filiżanki malin z lipą :)
Jestem za tym by obdarowywać takimi słoiczkami, a jakby uczynić wymiankę to i różnorodność spiżarni byłaby większa. Tyle możliwości przetworów tylko miejsca nie mam na nie:( Nalewka to coś dla mnie, uwielbiam domowe, ale sama jeszcze nie robiłam.
OdpowiedzUsuńHerbatki, pozazdrościć i jak piszesz prezent więc tym bardziej. Smacznego Ci życzę:)
Dzięki, na nalewkę jest jeszcze czas, zrób sobie chociaż maleńką. Najlepsza jest wiśniowa i malinowa. To prawda - wymianki przetworowe to fajny pomysł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNo nie.... takie tu pyszności proponujesz, Kochanieńka, a ja nie wiedziałam, co tu z agrestem zrobić. I zrobiłam crumble, też było dobre ;)
OdpowiedzUsuń