30 lip 2012

Sportowa niedziela


Niedziela była miła, choć naznaczona przegraną Agnieszki Radwańskiej. Żeby ochłonąć po porażce, którą obejrzeliśmy z małżonkiem w całości ( 2,5 godz.) i aby troszkę odreagować, wybraliśmy się na małą rowerową przejażdżkę. Słonko świeciło, ptaszki śpiewały, jeździliśmy sobie niespiesznie po wrocławskich parkach. 

Nagle - jak nie chluśnie deszczem rzęsistym, ściana wody natychmiast zalała park. Małżonek mój widząc co się dzieje, zawołał 
"Wracamy, za mną!" i pomknął przed siebie. Zanim ja zorientowałam się o co biega, przetarłam zalane wodą okulary i wsiadłam na rower - po moim ukochanym nie było już śladu. Nic to, pomyślałam i ruszyłam sobie przed siebie zachowując spokój. Deszcz był ciepły i nawet przyjemnie się jechało przez ten mokry park. Kałuż nie musiałam omijać, bo wszędzie była jedna wielka kałuża. Dopiero kiedy zagrzmiało,  zrobiło się groźnie. Burzy nie lubię i nie zamierzam kończyć porażona siłami natury, przystanęłam więc pod wiatą przystanku (tak, jak by to miało mnie ochronić przed piorunem:) i stoję. 
Burza przeszła szybko, więc spokojnie pojechałam do domu. 

Stanęłam w drzwiach domu cała mokra, szczękając zębami i mówię uradowana: 
-"Jestem!", na co małżonek tonem znudzonym
-"No masz, człowiek stara się zgubić żonę w ciemnym parku, a ona zawsze wraca" :))


Wieczór spędziliśmy popijając sobie likier czekoladowy (przeciwdziałając chorobom przeziębieniowym) i oglądając mecz naszych siatkarzy z włoskim przeciwnikiem. Mecz wygrany i jak najbardziej pokrzepiający.

Miłego tygodnia życzę wszystkim!

4 komentarze:

  1. :))) to Ci przygoda ;)
    Mąż widzę żartowniś ;)
    Siatkarze grali fantastycznie ...
    Miłego tygodnia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Żartowniś a jakże, facet bez poczucia humoru, jest jak lato bez słońca, pizza bez sera i konewka bez wody:)Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  3. No cały Jarek, tak się starał i nie wyszło, skoro w górach Cię nie zgubił, to we wrocławskim parku nie ma szans. A tak na poważnie, to On Cię zgubić wcale nie chce :) przesyłam Wam buziaki pachnące drożdżówkami z jagodami, właśnie skończyłam piec, szkoda tylko, że nie miałam pomocników :( uściski dla Natali

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Joluś, te drożdżówki to my często wspominamy i ślinka nam cieknie nieustannie. Mężowi nie pozwolę się zgubić, zawsze wrócę przecież wiesz:) Mam nadzieje, że dobrze się czujesz i nie przepracowujesz. Buziaki.

    OdpowiedzUsuń