Kiedy byłam mała, babcia Stasia zrywała gałązki forsycji, wkładała do wazonu i czekała na kwiaty. Kiedy zakwitały, znaczyło że wiosna już blisko.
Wiosna, to czas kiedy człowiek musi wzmacniać swe siły witalne, odradzać się po zimie, oczyszczać itp... Ta sama babcia Stasia uważała, że nic nie działa na odporność lepiej niż rzeżucha. Kładła watę na talerzyk, siała nasionka i podlewała obficie. Jeszcze dziś pamiętam ten ostry zapach, ale sama rzeżucha była smacznym dodatkiem do szkolnego śniadania. Biorąc pod uwagę to, że były to czasy kiedy nowalijki: pomidory i ogórki dostępne były okresowo, a nie cały rok - był to świetny pomysł na uzupełnienie witamin w organizmie. Pamiętając rady babci postanowiłam i ja odzyskać siły witalne:) Kupiłam nasiona na kiełki. Tzn. kupiłam już bardzo dawno, ale dziś doczekały się i ujrzały światło dzienne. Wysiałam je w kiełkownicy podlałam i czekam. Będziemy je dodawać do kanapek i sałatek i wchłaniać te wszystkie dobrodziejstwa.
A wiosna? Chyba już jest, tylko jeszcze taka nieśmiała, drobna i chudziutka, ale nie martwcie się już niedługo wybuchnie zielonością i będzie pięknie. Pozdrawiam ciepło.
Agnieszko, u mnie każda wiosna w domu rodzinnym zaczynała się bukietem forsycji, które mój Tata ścinał przed kwitnieniem i trzymał w wodzie najpierw w piwnicy. Mnie nigdy te kwiaty się nie podobały ale mają dla mnie znaczenie symboliczne. A wiosna idzie, idzie... Czekam na nią bardzo! Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńTo interesujące, że kiedyś ludzie mieli czas i energię na takie małe, miłe rzeczy. Życie biegło sobie chyba wolniej, przynajmniej tak pamiętam. A może w dzieciństwie każdemu płynie wolniej, dopiero później dostaje przyspieszenia. Pozdrawiam.
UsuńBaabcie zawsze maja rację :)
OdpowiedzUsuńU Ciebie już wiosna na całego -pięknie :)