Herbata – nasz codzienny napój.
Pijemy ją odruchowo, nie myśląc i nie wnikając w jej pochodzenie. Zaparzamy
torebkę lub wlewamy parującą wodę w czarne fusy na dnie filiżanki.
Lubię zaparzyć herbatę, patrzeć w jej złote
wnętrze i mieć czas…
Tak po prostu mieć czas na
posiedzenie przy muzyce i książce. Nic nie musieć, nigdzie się nie spieszyć i
nie myśleć, co jest jeszcze do zrobienia
na wczoraj.
Ostatnio nabrałam szacunku do
tego złotego trunku, przeczytałam kilka książek z serii Blondynka…. B. Pawlikowskiej.
Opisuje ona to, w jaki sposób rośnie, jest zbierana i sprzedawana herbata na
Sri Lance. Otóż nie byłam zupełnie świadoma, że krzewy herbaciane rosną sobie
pięknie i spokojnie na zboczach wzgórz, aż do momentu, gdy osiągną ok. 1,5 m
wysokości. Wtedy przestają być chyba szczęśliwe, bo właśnie przychodzą kobiety z koszami na plecach i
zrywają z czubków gałązek najmłodsze listki. Odtąd już zawsze gdy wypuszczą
młode listki, są one zrywane. Zbieranie listków herbaty to nie taka prosta
sprawa, bo krzewy bronią się jak mogą i na gałęziach maja bardzo ostre kolce,
które tną skórę do krwi. Jakby tego było mało, zbieraczki herbaty to bardzo
niedoceniany zawód - zajmują się tym kobiety, które nie mają już zupełnie
żadnego wyjścia. Za jeden dzień pracy otrzymują zapłatę równą 10 zł.
Następnie herbata z przeznaczeniem na zieloną
jest suszona, a ta na czarną fermentowana, suszona, pakowana itd.
No cóż, warto wiedzieć takie
rzeczy, człowiek zmienia stosunek do przedmiotów, które go otaczają. Zmienia się
patrzenie na świat – Niech żyje herbata! – Napój luksusowy.
U nas dziś moja ulubiona Earl Grey
z cukrem i cytryną. Wiecie, że ta mieszanka została
nazwana na cześć hrabiego Charlesa Greya, który podobno
otrzymał prezent, prawdopodobnie dyplomatyczny podarek, z herbaty
aromatyzowanej olejkiem z bergamoty. Legenda mówi, że był to wyraz wdzięczności chińskiego mandaryna, którego topiący
się syn został uratowany przez jednego z ludzi lorda Greya.(Wikipedia)
Kiedyś usłyszałam taką historię o powstaniu czarnej herbaty: gdy pierwszy transport herbaty(zielonej) płynął do Anglii, a trwało to bardzo długo, bo nie było sprzyjających wiatrów- herbata pod wpływem wszechobecnej na morzu wilgoci- sfermentowała. Właściciel statku, nie chcąc ponieś strat, postanowił ją sprzedać udając, że herbata jest taka jak powinna być. Anglicy- znani ze snobizmu- zachwycili się nowym napojem i jak wiadomo zachwycają się nim do dziś ;-) A ja wolę zieloną z cytryną, a do tego pies, który śpi na moich stopach, ogień w kominku i dobra książka (np. o Marleyu- świetna)...
OdpowiedzUsuńCiepło pozdrawiamy od nas choć tutaj straszny mróz! Ale rozgrzewają mnie piękne kolorowe szmatki, których nakupiłam ostatnio;) bardzo wam dziękuję za zarażenie mnie wirusem szycia:)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po naszej stronie. Szkoda, że nie udało nam się spotkać, odbijemy to sobie kiedyś :). Pozdrawiamy rodzinnie.
Usuń