Wujek Mietek, mąż mojej cioci, kuzyn mojego taty, wojskowy starej daty, wyprostowany, zadbany i zawsze z wielkim poczuciem humoru. Bił z niego spokój i opanowanie.
Pamiętam takie lato, miałam może dziesięć lat, we Wrocławiu odbywała się wystawa kwiatów.
W różnych miejscach miasta, w galeriach, klubach, salach domów kultury prezentowano bukiety kwiatów. Wujek zabrał mnie na tę wystawę. Chodziliśmy i oglądaliśmy zachwycające kompozycje ułożone z róż, goździków i gerberów.
Były lata osiemdziesiąte, przaśność królowała i szarość, a tu takie cudności.
Bukiety zachwycały mnie - różnokolorowe, przepiękne.
Nigdy już później nie widziałam takiej wystawy, ani takiej ilości kompozycji kwiatowych.
Potem zjedliśmy duże lody w kawiarni na Świdnickiej, w miejscu gdzie teraz stoi Solpol.
Pamiętam ten dzień, choć minęło już ze trzydzieści lat. I choć z wujkiem chodziłam w różne miejsca, najbardziej kojarzę go ze świętem kwiatów.
Był bardzo chory - odszedł wczoraj,
cicho i spokojnie zgasł.
Przykro mi bardzo. Najważniejsze, że zostanie w Twoich wspomnieniach.
OdpowiedzUsuńTak, warto pamiętać małe skrawki, smaczki życia :) Dzięki za Twój komentarz.
UsuńAguniu, tak mi przykro. Fajnie, że Wujek dał się tak magicznie zapamiętać - kwiatowy żołnierz.
OdpowiedzUsuńDzięki Kochana. To piękne określenie kwiatowy Wujek żołnierz :) Buziaki!
UsuńWyrazy najszczerszego współczucia.....
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki
UsuńSmutek przychodzi w takim momencie .... ale to cudowne, że zostały po nim takie miłe wspomnienia ... przytulam
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Olguś kochana :) Wspomnienia to ważna rzecz, szczególnie te miłe.
Usuń