Tak sobie myślę, i pytam - dlaczego tak lubię te kolorowe sznurki, kamyczki, koraliki, różności...?
Wpadła mi do głowy taka myśl,
może odpowiedź - pamiętacie jak w dzieciństwie robiło się sekrety - widoczki.
Trzeba było wykopać mały dołek w ziemi, poukładać w nim ładnie różne rzeczy np. kwiatki, kamyczki, kapsle, kawałek tasiemki lub drewienka, koralik albo szklaną kulkę, co tam akurat było pod ręką, a nadawało się. Wszystko to trzeba było nakryć szkiełkiem
i przysypać warstwą ziemi, tak żeby nikt niepowołany nie odkrył naszego sekretu.
Robiłam je z przyjaciółkami.
Zawsze były bardzo dopracowane, nie wkładałam byle czego, tylko coś, co było ładne, albo dziwne, albo pasowało kolorem lub kształtem.
O sekrecie wiedziałyśmy tylko my - wtajemniczone dziewczyny, przyjaciółki z podwórka.
Po co te tajemnice, komu one potrzebne, takie głupotki kolorowe?
Nam były potrzebne, były bardzo ważną dziecięcą sprawą, ślicznym małym sekretem wyłącznie dla nas dziewczyn.
Były niepowtarzalne, tylko nasze i sprawiały radość.
Moje sutaszowe prace są bardzo podobne do sekretów z dzieciństwa.
Małe przedmioty, kolorowe, jedyne takie
i tylko, albo aż dla przyjemności tworzenia. Tylko dla nas - dziewczyn :)
Oto mój ostatnio stworzony sekret - bransoleta.
W zieleniach i turkusie, bo tak lubię.
Pozdrawiam ciepło wszystkich Zaglądaczy
i życzę cudownego weekendu, do następnego!
♥