28 kwi 2014

Smoothie o smaku awokado

Ostatnio polubiliśmy rodzinnie zmiksowane koktajle owocowe. 
Miksujemy aż miło. 
Dochodzę do wniosku, że miksować można wszystko, no może prawie wszystko :)
 My uwielbiamy owocowe smoothie. 
Mamy za sobą już małe tet a tet ze szpinakiem, anansem i pomarańczą. 
Mleczko bananowe również zawróciło nam kiedyś w głowie. 
Dziś był dzień na cudownie aksamitny drink z awokado. 
Awokado bardzo lubimy. 
Często robię z niego guacamole z suszonymi pomidorami jako dodatek do chlebka żytniego - mniam! 
W lodówce miałam małe awokado i doczekało się swojej roli w zmiksowanym drinku. 
Uzyskałam doskonałe smoothie o kolorze pięknej mięty i konsystencji aksamitnego, bardzo delikatnego w smaku mleczka. 
Zapraszam do wypróbowania i życzę miłego poniedziałku :)



Trzeba wziąć:
pół dojrzałego awokado
sok z połowy cytryny
jednego banana
łyżkę miodu lub łyżkę cukru
trzy duże szklanki mleka (dowolnego - alergicy mogą użyć mleka ryżowego lub kokosowego)


Wszystko wkładamy do blendera, zalewamy mlekiem i miksujemy - gotowe!


Smacznego Kochani i do następnego!
PS Pamiętajcie, że ten tydzień trwa tylko trzy dni :)

26 kwi 2014

Lubię powroty

Powroty lubię, te z podróży i te z pracy codzienne i ten na bloga też. 
Przewalił się ten nasz remont dachu. 
Trwało to dwa długie miesiące. 
Ekipa pana Grzegorza była świetna i godna polecenia. Rzadko się zdarza żeby fachowcy byli rzetelni, słowni, mili i uśmiechnięci. Nasi byli. Zdjęli nam dachówki nad głową, 
a potem wyjęli nasze cztery okna dachowe (przypomnę tylko, że był styczeń -5 st. C), następnie włożyli w otwory po oknach gruby styropian i.... czekaliśmy na zamówione okna. Minęły dwa tygodnie, przyjechały okna i już było światło w tunelu. Skłamałabym mówiąc, że było świetnie, ale naprawdę źle nie było. Przeżyliśmy, posprzątaliśmy, pomalowaliśmy 
i jest ładnie świeżo i tak, jak chcieliśmy. Czasu było mało i nie sprzyjał klimat remontu pisaniu i fotografowaniu oraz blogowaniu. 
Minęły święta, w rodzinnej atmosferze, pełne pyszności i wolnego czasu razem. 
Troszkę pojeździliśmy na rowerach, troszkę pisanek pomalowaliśmy, ot tak zwyczajnie, ale miło. 
Wiosna nastraja dobrze, niesie radość i chce mi się pisać, sutaszować i w ogóle mi się chce :) 
Wracam więc z radością i nowymi pomysłami oraz z tymi zrealizowanymi, do zaprezentowania Wam. Dziś zobaczcie szarą bransoletę, z którą miałam niemało kłopotu. Skończyłam ją i bardzo ją lubię. Jest moja. Nosze ją często.
 Pasuje do dżinsów i ubrań codziennych. 





Mam nadzieję, że się Wam podoba :)
Gorąco Was wszystkich pozdrawiam i spieszę zaglądać do Was.